czwartek, 1 października 2015

1. Powoli bo zaboli - Anka

Wyszłam z łazienki ubrana w jeansowe szorty na szelkach i biały T-shirt z ciasteczkowym potworem. Tata akurat stał przy blacie i kroił paprykę do kolacji.
- Tak idziesz na imprezę? - zapytał wskazując na mój strój nożem.
- To imprezeza w plenerze. Nad jeziorem - odparłam zachaczając kciuki za kieszenie jeansów. - Lepiej ubrać się na luzie.
Tata powrócił do krojenia papryki.
- O której wrócisz? - zapytał.
- Mateusz albo Dem odprowadzą mnie koło drugiej - odpowiedziałam i gwizdnęłam tacie kawałek zielonej papryki zanim dostałam po łapach. - Wiem, wiem. Julka ma rozpoczęcie roku o dziewiątej, Eliza o dziesiątej i Kacper o ósmej. Oni sobie poradzą.
- Ja mogę zająć się Antkiem do 8:30. Potem idę do pracy. Karolina się pochorowała - oznajmił tata zdejmując fartuch kuchenny.
- Spoko. Zanim zaprowadzę Julicię to zdąży wrócić Kacper i Elizka jeszcze będzie - powiedziałam. - Gdyby miał wcześniejszy trening mogę Antka wziąć do siebie na rozpoczęcie albo sprzedać Elizie.
- Jesteś pewna, że dacie sobie radę? - zapytał z troską.
- Jak codziennie od dwóch lat. Jesteśmy już dużymi dziećmi - zapewniłam i przytuliłam się do niego.
Pachniał kawą i herbatnikami w czekoladzie. Uwielbiam ten zapach. To zapach domu, spokoju i bezpieczenstwa.
- Dla mnie i tak zasze będziecie małymi księżniczkami - szepnął i pocałował mnie we włosy.
Usłyszeliśmy charakterystyczne pukanie do drzwi. Puk, puk... Puk... Puk, puk. Wymyśliliśmy ten sposób komunikowania się z przyjaciółmi kiedy byliśmy w zerówce i zostało tak do teraz. Mimo zawsze tej samej liczyby zapukań wiedziałam kto puka. Teraz były spokojne i nienatarczywe. To znaczy, że przyszedł Mateusz. Zupełne przeciwieństwo swojej siostry, Felicji Ona wali do drzwi jakby się paliło.
Oderwałam się z uścisku rodziciela i pobiegłam otworzyć. Wpuściłam mojego przyjaciela.
- Cześć, Aniu. - Mateusz cmoknał mnie w policzek na powitanie. - Dobry wieczór, panie Szablewski - przywitał grzecznie mojego tatę, a ja mało co nie wybuchnęłam śmiechem.
Z moich ust wydostało się tylko parsknięcie.
- Cześć. O której zamierzacie przywieźć Ankę? - zapytał tata surowym tonem opierając się plecami o blat stołu. - I w jakim stanie?
Wiążąc buty pokazałam mateuszowi dwa palce aby czasem nie przegiął.
- Koło drugiej i w miarę możliwości bardziej trzeźwą - bąkną szybko Mati.
- No ja myślę, że bardziej trzeźwą - mruknął tata pod nosem. - Bawcie się dobrze.
Pożegnałam się z tatą i wyszłam z Mateuszem z mieszkania. W korytarzu było ciemno. Ktoś znowu wziął sobie żarówkę albo zbił po pijaku. Standart na osiedlu, w którym mieszkam. Dobrze, że chociaż od schodach były okna. Mateusz wziął mnie za rękę.
Spięłam się cała. Nigdy żadnen chłopak nie trzymał mnie za rękę. No chyba, ze w przedszkolu.
- Przeprowadzę Cię - wyjaśnił szybko i delikatnie przesunął kciukiem po moich knykciach uspokajając mnie.
Lubiłam go. Nawet bardzo, ale on traktował mnie tylko jak przyjaciółkę.
Trzymał mnie za rękę nawet na schodach gdzie było już jasno. Nie przeszkadzało mi to. Było miło. Nawet bardzo, tak iż miałam ochotę się do niego przytulić. Nie zrobiłabym jednak tego aby przez moją nieostrożność nie spaść ze schodów, a co gorsza jego z nich nie zwalić. Byłam nieostrożna, ciapowata i do tego ruda. Codziennie dziwiłam się dlaczego ktoś taki jak on i jego siostra ze mną trzymają. Chociaż znaliśmy się odkąd pamiętam to i tak nurtowało mnie to pytanie.
- To, o której? - zapytał w końcu.
- Chyba jasne, że jak zwykle? - odpowiedziałam pytaniem. - Gdzie zostawiłeś samochód?
- Pod blokiem Zuzki - mruknął tak, że poczułam na rękach gęsią skórką. - Zimno Ci?
Zawiało tak jakoś - bąknęłam i poczułam, że moje policzki przybierają kolor włosów.
Pąsowiałam nawet przy głupim jego powitaniu. Któregoś razu zauważyła to Felicja i przez cały tydzień robiła aluzje typu: " Mati, ty już lepiej nic nie mów, bo wszystkie dziewczyny się zawstydzą" albo "Ania słodko się rumieni, prawda braciszku?" I wtedy zawsze czerwieniałam jeszcze bardziej.
- Ty naprawdę słodko się rumienisz - stwierdził Mateusz przyglądając się mojej twarzy. - Wiesz, tak się zastanawiam.
Zatrzymał się na chwilę i nawet na moment nie puszczał mojej ręki. Przyglądałam się jego twarzy, lecz nie potrafiłam nic wyczytać. Jednak to co miał mi do powiedzenia musiało bardzo go nurtować.
- Zaczęłaś się z kimś spotykać w czasie wakacji? - zapytał jakby szukał alternatywnego wyjścia do właściwego pytania.
- Co? Skąd Ci to przyszło do głowy?
Naprawdę nie wiedziałam do czego dąrzy.
- Widziałem Cię z Tomkiem w parku koło szkoły... Z nim się spotykasz? - mówił trochę jakby spanikowanym głosem.
- Nie. Z resztą nawet gdyby to jakie to ma znaczenie? - Wzruszyłam ramionami.
O co mu chodziło? Mam mu się spowiadać z moich wakacyjnych spotkań? Nic nie rozumiałam.
Mateusz jakby odetchnął z ulgą.
- Cokolwiek by się działo nie spotykaj się z nim - poprosił. - To nie jest odpowiedni chłopak dla ciebie. Nie zasługuje na ciebie.
Gadał od rzeczy. Myślałam, że picie przed imprezą razem ustawiamy. No i to on prowadził. Chyba.
- A niby kim ty jesteś? Moim aniołem stróżem? Daruj sobie! - warknęłam o dziwo bardziej zła na siebie niż na niego. - Oboje wiemy, że gdyby ktokolwiek był mną zainteresowany to tylko po to aby zbliżyć się do Felicji... Chodźmy już.
Pociągnęłam go w stronę drzwi, ale ani drgnął.
- Ja jestem całe życie blisko Felicji - powiedział kiedy odwróciłam się w jego stronę.
Nie bardzo docierało to co właśnie mi próbował przekazać.
- Anka! Mati! Wessało was tam? - usłyszeliśmy wołanie zniecierpliwionej Felicji.
Nic nie mówiąc znów skierowałam się do wyjśxia. Tym razen nie stawiał oporu. Nawet przejął inicjatywę i mnie prowadził. Nie wiem czemu nadal trzymaliśmy się za ręce.
Coś nas do siebie ciągnęło.
- Chcecie się czymś pochwalić? - zapytała Fela drwiąco wskazując na nasze splecione dłonie.
Szybko pusciliśmy dłonie speszeni.
Powitałam Zuzkę i Felę cmokiem w policzek, a do Dema się przytuliłam. Demetrii zawsze na powitanie przytulał dziewczyny. Twierdził, że dziewczyny lubią być przytulane.
W piątkę przyjaźniliśmy się od dziecka. Nasze matki się przyjaźniły, więc chcąc nie chcąc między nami także zrodziła się przyjaźń.
Wzięłam Zuzkę za rękę. Fela i Mateusz szli dwa metry za nami, a Dem obok nas. Tak szliśmy na przystanek.
Mateusz nie odezwał się już do mnie ani słowem. Gadał tylko o czymś z Felą.
- Dziewczyny, napijecie się? - zapytał Dem wyciągając z plecaka pół litrową butelkę po wodzie.
Zuza bez wachania wzięła butelkę. Trzeba było ją pilnować. Miała słabą głowę.
- To nie woda, prawda? - upewniłam się mimo iż wiedziałam.
Zuza pokręciła przecząco głową. Wzięłam od niej butelkę. Od razu dotarł pod mój nos mocny zapach etanolu. Wódka. Chłopcy konkretnie podchodzili do tematu. Napiłam się małego łyka. Zamjnęłam oczy, tak na mnie podziałało. To jest mocniejsze od wódki. Dem znów zajradł się do piwniczki dziadków i gwizdnął butelkę bimbru. Napiłam się jeszcze trochę po czym oddałam butelkę  Zuzce.
- Za cztery minuty będzie - oznajmiła Felicja czytając rozkład jazdy gdy dotarliśmy na przystanek tramwajowy.
Razem z Zuzą usiadłyśmy na ławce. Jej neonowo-pomarańczowa minispódniczka ukazała jej szczupłe opalone uda. Wakacje na Mazurach się przydały.
Na przystanku byliśmy tylko my, więc Dem wyciągnął paczkę Malboro i wyjął jednego papierosa.
Czując dym z jego papierosa zapragnęłam zapalić. Teraz potrzebowałam tytoniu jak tlenu.
- Pojarasz mi? - zapytałam kumpla.
- Jasne - powiedział wręczając mi papierosa.
Zaciągnęłam się czując na sobie świdrujący mnie wzrok Mateusza. Patrząc mu w oczy teatralnie wypuściłam dym papierosowy z ust. Oddałam fajkę Demetriemu.
- Daj mi też bucha - poprosiła Felicja.
Mateusz zagryzał zęby, ale nic nie mógł poradzić na nasze zachowanie. Sam też palił więc nawet gdyby gadał to nic mu do tego.
Zuzka siedząc obok mnie nadal piła wódkę. Opróżniła już połowę butelki. Wyciągnęłam rękę po butelkę. Dała mi dopiero kiedy po raz kolejny się napiła.
- Nie wypijcie mi wszystkiego - powiedziała Fela śmiejąc się. - Alkusy moje.
Napiłam się po czym wymieniłam się z nią na szlugę. Zaciągnęłam się po czym rzuciłam peta na chodnik i zdepnęłam.
- Czemu nie dopalasz do końca? - spytał  Demetrii.
- Pomarańczowa strefa dla szefa - zawołałyśmy wszystkie jednocześnie.
Felicja wyrzuciła pustą butelkę do kosza na publiczne odpadki.
Gdy podjechał tramwaj wsiedliśmy do drugiego wagonu. Dziewczyny zajęły dwa przedostatnie krzesła po lewej, a Mateusz usiadł na jednym pojedyńczym za nimi. Niewiele myśląc usiadłam mu na kolanach.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo - mruknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Za późno - zamruczał mi do ucha i przesunął dłonią w górę mojego uda.
Pacnęłam go w rękę i przestał.
Jednak po chwili wzięłam jego dłoń i sama położyłam sobie na nodze.
Prawie niewidocznie przesuwał opuszkami palców po mojej skórze nie patrząc w moją stronę. Rozmawiał tylko z Demem siedzącym podrugiej stronie jaki to towar przyjdzie do szkoły.
- Fela - zwróciłam się do przyjaciółki. - Podobno przyjdą chłopaki z dwudziestki i dwa siedem. Wiesz jakie to ciacha.
- Mmm... Będzie w czym wybierać - zgodziła się. - Może w końcu coś konkretnego będzie.
Zuza odwróciła się w naszą stronę 
- W małolatach będziecie przebierać? - zapytała z niedowierzaniem w głosie. - Mało to chłopaków z naszego rocznika?
- Nie jest ich mało, ale brakuje fajnych - powiedziałam z udawanym żalem.
Poczułam jak dłoń Mateusza zastyga nad moją nogą. W ogóle cały się spiął.
- Z resztą, Zuziu, to takie czasy. Może nasz przyszły mąż jeszcze się nie urodził albo właśnie kończy pół wieku - wtrąciła energicznie Felicja. - W każdym razie nie tylko małolaty przyjdą. W naszej klasie pojawią się dwie nowe osoby. Wiem tyle, że to rodzeństwo. Może jakichś dwóch fajnych chłopaków. 
Westchnęłyśmy rozmarzone.
Mateusz jeszcze bardziej się spiął.
Powoli zaczynałam rozumieć co próbował mi powiedzieć. Jednak nie byłam w stu procentach pewna.
Splotłam palce z jego palcami aby go choć trochę uspokoić. Dem spojrzał to na mnie to na Mateusza i na nasze dłonie splecione dłonie po czym znów na nas.
- W coś ten...? - zapytał.
Mateusz chyba się zarumienił, bo poczułam jego ciepły policzek na ramieniu.
- Być może - odparłam.
Od razu się rozluźnił. Czyli o to mu chodziło. Zabiję Felicję. Powiedziała mu, że bujam się w nim od pierwszej gimby. Będę musiała z nią pogadać jak już dojedziemy do Błażeja na imprezę.
Kiedy dotarliśmy na pętlę tramwajową przeszliśmy przeszliśmy na przystanek autobusowy. Lepiej było poruszać się komunikacją miejską. Nie musieliśmy następnego dnia po imprezie wracać po samochód.
Piętnaście minut później dotarliśmy do domu braci Żabińskich. Było ich siedmiu. Trzech chodziło jeszcze do liceum, a pozostała czwórka studiowała. Mięli jeszcze młodszą siostrę Natalię, która przyjaźniła się z moją siostrą Elizą.
Chłopaki z drużyny Mateusza nieśli beczkę z piwem.
- Kroi się gruba biba! - zawołał Dem witając się z kolegami.
Pociągnęłam Felicję do toalety na parterze. Upewniłam się, że Mateusz nas nie widział. Zamknęłam drzwi na zasówę.
- Co ty do cholery sobie wyobrażasz? - zapytałam ją przyjmując pozycję obronną. - Będziesz mnie swatać z własnym bratem? Myślał, że się przyjaźnimy.
Felicja zamknęła klapę od sedesu i usiadła na nim.
- Nic mu nie powiedziałam, przysięgam - powiedziała spokojnie. - Od dawna wiedziałam o tym... Tym wszystkim. Nie chciałam was swatać, a raczej chciałam abyscie sami ogarnęli, że coś między nami jest.
- Zaraz, zaraz. On tak sam z siebid? - zapytałam zdezorientowana. - Ale kiedy? Jak?
- Idiotko, jesteś ładna i mądra. Taki pakiet rzadko się zdarza - odpatła blondynka. - Spójrz tylko na Kamilę Miszczak. Ona jest tylko ładna. Chłopaki ciągną do niej jak ćmy do ognia, bo liczą na pierwszą inicjację. A przy nas mogą liczyć na coś więcej. Mateusz też się w tobie zakochał. Pogódz się z tym albo przysięgam, że zabawię się w swatkę.
Odetchnęłam z ulgą. Podobam mu się. Zakochał się we mnie.
- Idę mu powiedzieć - oznajmiłam.
Wyszłam z łazienki zostawiając Felicję.
Impreza była w ogrodzie, więc szybko wszłam z domu. Kiedy znalazłam się na powietrzu zobaczyłam, że chłopaki świetnie się bawią. Skakali z trampoliny do basenu.
- Aaa! Zaraz zginę! - zawołał Błażej Żabiński. Odbił się od trampoliny i z głośnym pluskiem wylądował w wodzie.
Za nim był Mateusz. Zdjął koszulkę i rzucił ją pod tuję. Wtedy mnie zauważył.
- Aniu, jak przeżyję to kupię Ci psa! - zawołał.
Naigrywanie się ze śmierci. Też mi zabawa. Basen i tak miał dwa metry głębokości, ale można było sobie w nim zrobić krzywdę.
- A spróbuj złamać sobie kark to osobiście Cię dobiję - odpowiedziałam krzyżując ręce na piersi.
- O, Aniu! Ranisz moje serce! - zawołał i udając, że wbija sobie sztylet w klatkę piersiową specjalnie się podknął i wpadł do wody.
Z mojej piersi wyrwał się krzyk przerażenia.
Przez kilka koszmarnie długich sekund nie wypływał po czym wyszedł z wody jak gdyby nigdy nic. Wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać. Z czego tu się cieszyć? Te durne niedojrzałe popisy grożą kalectwem, a nawet śmiercią. Zwlaszcza po alkoholu.
- Taki zadowolony jesteś z siebie? - zapytałam kiedy do mnie podszedł. - Takie wygłupy grożą kalectem.
- Ale nic mi nie jest - odparł szczerząc się jak przygłup.
Wzniosłam oczy ku niebu.
- Taki stary, a taki głupi...
- Ach, zamknij się, kobieto! - powiedział.
- Że co proszę? Kazałeś mi się zamknąć? - pytałam urażona.
Mateusz pokręcił głową w niedowierzaniu.
- No, kurwa, co za baba! - zawołał chłopak. - Chodź tu.
Nie czekając na moją odpowiedz wziął mnie w ramiona i gorąco pocałował. Moczył moje ubranie zimną wodą. Z jego włosów skapywały jej krople na moje policzki. Całował nieziemsko, a dookoła nas znów rozległy się aprobujące gwizdy.




_______________
Hej. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział. Długo zbierałam się aby publikować to opowiadanie ponieważ ma niektóre wątki z mojego życia. W pierwszym rozdziale jeszcze ich nie ma, ale mam nadzieje, że się podoba. Błędów nie powinno być ponieważ 3/4 miało korektę. Bardzo zrobiłoby mi się miło gdybyście wyrazili swoje zdanie na temat tego rozdziału. Wiem, nie nawiązuje od jeszcze do tytułu opowiadania, ale wkrótce tak się stanie.
Mam nadzieje, że następny rozdział pojawi się znacznie szybciej :D

1 komentarz: